poniedziałek, 22 lipca 2013

Leśnicy są fajni, ale najlepsi przed sezonem;-)

... bo jeszcze nie zmęczeni namolnymi turystami. Tak było kiedyś w Bieszczadach.
Zajechaliśmy jeszcze w czerwcu, ludzi jak na lekarstwo, widzę koniki - Hucuły- lecę się umówić.
Jeździliśmy po połoninach... dzikość przyrody, dziewiczość... były to dziewicze spacery także dla mojej córki. Jako dziesięciolatka pojechała pierwszy raz w teren, była taka dumna i zachwycona galopem przez połoniny. Jako trofeum przywiozłyśmy poroże jelenia, zgubione w trawie, które wypatrzyło wprawne oko naszego przewodnika.
Ta wyprawa była dopiero preludium do bieszczadzkiego safari.
Siedzimy sobie fajnie w knajpie w Ustrzykach Górnych, kiedy wpada ten zapoznany leśnik i mówi - wsiadajcie do auta, szybko, jedzenie i picie zostawcie, nikt wam nie zabierze.
Jedziemy może 2 kilometry na Wołosate,  - tylko nie wysiadajcie z auta - ostrzega leśnik. A tam pasą się - niczym krowy na łące, łanie z cielakami (tak nazywają się małe jelenie??), chyba ich z trzydzieści. Byki stoją na wzgórzach wokół - pilnując bezpieczeństwa stada.
Czułam się jak na safari, z rzadka oglądam tak krowy na pastwiskach jak wtedy te łanie. Ponoć bardziej jak ludzi bały się wilków i dlatego uciekały pod osiedla ludzkie.
Wilka też widziałam na drodze do Wołosatego - szedł sobie spokojnie w poprzek drogi, jakby tam pasy dla pieszych były. Nikt mi nie wierzył, dopiero ten leśnik potwierdził, że w tej okolicy wdziano wilczycę z małymi.
Ukoronowaniem przygód z dzikimi zwierzętami była nasza wyprawa, tym razem na dużych koniach, pożyczonych od straży granicznej.
 Jechaliśmy starymi duktami, używanymi kiedyś przez węglarzy, mijaliśmy pozostałości po łemkowskich wioskach wysiedlonych i spalonych w końcu lat czterdziestych, gdy nagle nasze konie wlazły, nieomalże, w środek stada dzików!
Ja osłupiałam, uciekać, bo jak zaatakują?!?! Zdałam się na reakcję leśnika... nie zaatakowały, uprzejmie odeszły na wzgórze obok leśnej drogi.
Nie zapomnę tych wypraw, i nic to, że wróciłam przemoczona do nitki, że koń mojego przewodnika zgubił podkowę i wracaliśmy w deszczu krok za krokiem, piechotą.
Bieszczady mają to, czego nie ma większość Europy - tę magię dzikiej przyrody.
 Z całego serca życzę Wam zaznania tego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz