poniedziałek, 29 lipca 2013

Już raz pan Jacek chciał mnie zabić

Już raz ten pan Jacek chciał mnie zabić, on nawet nie wie o tym, że jego ofiarą miałam być właśnie ja.
Jechałam sobie przez wieś na rowerze – od koleżanki jechałam, późno w nocy jechałam i bez świateł jechałam… ale kalkulowałam – ciemno, ale auto zobaczę, bo w ordóżnieniu ode mnie będzie miało światła. No to jadę, pomiędzy skrzypieniami mojego roweru słyszę dziwny dźwięk … hmmm jakby koń galopował, ciekawe, w środku nocy, w środku pustej wsi? Nagle jakaś wiucha przeleciała koło mnie… matko, koń, galopem! Z jeźdźcem?? Hmmm nie wiem, jeźdźca nie zauważyłam, właściwie konia też prawie nie, raczej zapach i tupot…  konia, bo jeździec nie tupał i chyba nie śmierdział.
Nie wiedziałam, złudzenie miałam, czy faktycznie przejechał koło mnie koń, a nie widmo… jakiś czas potem dowiedziałam się, że pan Jacek czasami galopował  do baru, jak mu było pilno…
Gdybym jechała tym rowerem bardziej po środku drogi, to by mnie staranował…
 W życiu, w życiu nie pojadę już rowerem bez świateł, nawet przez wiejską drogę.



1 komentarz:

  1. Pan Jacek twierdzi, że to podłe pomówienia, że to jego koledzy jeżdżą po nocy na koniach... mam mu wierzyć???

    OdpowiedzUsuń