sobota, 18 października 2014

HUBERTUS W BURKACH

Porobiam zdjęcia... dwa aparaty wzięłam... jednemu zabrakło powera już w dziesiątej minucie... drugi tak się wzruszył swoją rolą, że najważniejsze zdjęcia zrobił poruszone - jedno w drugie!!! WSTYD!!
To jakaś klatwa cholera jedna, 20 lat temu zrobiłam kupę zdjeć na Hubertusie - jeszcze kliszowo... tylko kliszy nie było... wyprzedziłam epokę??? Płakałam 2 dni... teraz też zbiera mi się na płacz, najfajniejsze wyszły poruszone...
Daję to co wyszło fajnie:


...to jak będzie z nami??? Kochasz mnie, czy zdradzasz???


... pańcia da ci ...wędzidło


no a ja to po prostu ofiara fotografii jestem...


a mogło być tak pięknie...


Tu czuć chemię...



Księżniczka Kasia



Jak pojedziemy??? kolejność jest taka... ja pierwsza... a potem jak popadnie


... ja za hucułami nie jadę!!


...uspokój się, to tylko takie konusy pojadą przed tobą!


... ale jak to, konusy przede mną> Jak ja się będę czuł?!?


...dobrze będzie, dopniemy ci popręg i ani nie zipniesz o hucułach


od "dupystrony: wyszło lepiej...



i Dorotko, nie ma co się starać do kamery - one zawsze popsują najlepsze zdjęcia;-(


Fajny ten czerwony kolor - no nie??



Kochany Łaciak;-))



Te zdjęcia do oprawienia na kominek;-))


niedziela, 12 października 2014

Chaty tym razem po polsku ( nie chaty tylko czaty)

Wróciłam z Burków, nagadałyśmy się o ignorantach, parweniuszach i innych zielonych, którzy postanowili zaopatrzyć się w konia – dlaczego? Dla szpanu, z nadmiaru gotówki… obejrzeli „Dynastię” a tam pani w bluzeczce w perełki ganiała po stajni i była taaaka słodka. No więc jedni tacy w Muszynie, jeśli dobrze pamiętam, kupili kucyka, Littre pony, nice horse … wyrósł ślązak – ogier, zapowiada się na pół tony – jak to ładne ogiery tej rasy zwykły robić. Może jednak nie wyrośnie, bo zamiast marchewek  dostaje trzcinowy cukier. Właściciel jeszcze nie odkrył, że konie lubią marchewkę.
Od razu przypomniałam sobie o pewnej rodzinie, która parę lat temu  w komplecie 4 osób nawiedziła  stajnię w Górce Siewierskiej. Niby nic nadzwyczajnego, ale wszyscy byli jak z żurnala mody sportowej – nowiutkie bryczesy, kurteczki, toczki itd., itp… byli tam raz, może im się nie spodobało, może pożeglowali do innej stajni, a może to był ich największy wyczyn w zbiorowym szpanie? Bo normalnie jak ktoś kocha jeździectwo, to ma ciuchy trochę starsze, młodsze, pożyczone lub odziedziczone… spod igły to tylko na mistrzostwach świata. Swoją drogą Angielka naplotkowała o tym chudym Szkocie, co zdobył to mistrzostwo świata w WKKW - ponoć nieprzystępny oschły egzemplarz. Na tym koniu, to już tak wyglądał - Donkiszot jeden, spod igły był, nie powiem – oni wszyscy tacy tam. Ale, ale inna znana mi i wspominana w tym blogu angielka (grudzień 2013  - Czego nie da Anglia oraz styczeń – Czy w Anglii jest suchy chleb dla konia?) wytatuowała sobie pół ciała – z miłości… kocha się w tatuażyście. W sumie to ma szczęście, że nie zapałała uczuciem do grabarza albo rzeźnika.

No więc my jeźdźców i konie na języki braliśmy, a mój dzisiejszy wierzchowiec brał wędzidło na zęby – co to znaczy? Że miał mnie w d…. i nie był sterowny niczym tratwa Thora Heyerdahla. W efekcie kicha z galopu i plan na przyszłość- muszę mu mordę zasupłać rzemieniami - taki konski kaganiec wsadzić i będzie dobrze. Ciekawe, czy końskim plotkarzom ktoś też zasupła… ale jakże to? Plotkowanie – najfajniejsze zajęcie pod słońcem;-))

wtorek, 7 października 2014

International chats

Siedzimy ostatnio  z dwoma Angielkami przy śniadaniu (w Słowenii - z resztą, piękny kraj;-) i opowiadamy o naszych końskich wypadkach – ja miałam złamaną nogę – ona też, tylko mnie powalił ból, potem wsiadłam z tą nogą – połamaną jedną, na konia (w końcu nie mogłam jej zostawić na drodze, konia też;-( ona – Angielka, też nie zostawiła nogi, ale jej nic - nic nie bolało, dopiero po tygodniu połapała się, że ma ją połamaną, potem już sześć (tygodni) bez zawiasów;-)
Ja o mim wstrząsie mózgu (concussion of brain), ona o połamanym kręgosłupie, ja o zmasakrowanej twarzy, kiedy koń skręcił zbyt szybko, ona o kopniaku w łydkę itd., itp., wreszcie po chwili druga Angielka zapytała  - what is the metter riding on horses, when it is so dengerous?
A my chórem- what if somebody has a passiuon? a jeśli ma się pasję?
Wróciłam z przekonaniem, że kupię sobie kamizelkę usztywniającą kręgosłup… niestety, porozmawiałam z Karoliną – (fizjoterapeutką - w końcu), jak kręgosłup za sztywny, to szyja zbiera całą energię…połamie się – a wtedy mogiła… chyba zrezygnuję z kamizelki, co ma być, niech będzie…

Fajnie było rozmawiać z Angielką, chyba zaproszę ją do Polski na koński spacer;-))