niedziela, 13 listopada 2016

Jak się nie wie, to się da


Nie pisałam całe wieki… a dokładnie dwa miesiące, sorry, ale nie składało mi się…
Ostatnio po przerwie zawitałam też w stajni a tu śliczna srokata biało-brązowa  kobyłka na mnie czeka;-)) Siodłam tego słodziaka, grzyweczka, dupeczka, ogonek, kopytka, siodełko, gotowe;-) Wpada córka gospodarzy, gapi się na konika  przez moje ramię i pyta- a kopyta już robiłaś? Tak. Ona na to- I co?? A co ma być? – pytam zaskoczona. Okazało się, że kobyłka w poprzedniej stajni miała narowy i nóg dawać do czyszczenia nie chciała.
I tu wyszło mi po raz kolejny, że jak się czegoś nie wie, podchodzi do człowieka lub konia bez obciążenia, to się udaje. Gdybym wcześniej wiedziała, że z koniczkiem jakieś problemy, pewnie moja niepewność, spięcie byłoby dla niej wyczuwalne i uppppsss problem gotowy.
Kiedyś przeżyłam podobną sytuację ubierając konia na jakimś letnim obozie (byłam tam gościem), po ubraniu mu ogłowia zobaczyłam, że zbiegła się grupka dziewcząt wydających jakieś achy i ochy… ten koń nigdy nie dawał włożyć sobie wędzidła… jako że nie wiedziałam, to włożyłam… hahahaha

Muszę tę zasadę stosować bardziej powszechnie.. .  jak się nie wie, to się da;-))

1 komentarz:

  1. To prawda całkowicie się z Tobą zgadzam, z końmi jest tak, że świetnie skubane wyczuwają nasze emocje. Zupełnie inaczej wygląda jazda gdy mam dzień, kiedy jestem zestresowana, spięta, a inaczej gdy jestem rozluźniona. Chyba za to najbardziej kocham te zwierzęta:)

    OdpowiedzUsuń