czwartek, 1 sierpnia 2013

Ten testosteron ich kiedyś wykończy

Ponoć artyści muszą mieć zawyżoną samoocenę, inaczej nie mieliby w sobie siły twórczej i uporu w pokonywaniu przeciwności, ale żeby tak prawie każdy facet sądził, że jest artystą w dowolnie wybranej przez siebie dziedzinie?
Pierwszy raz dostrzegłam tę męską dolegliwość u pewnego Zbyszka, który pojawił się w Zbrosławicach. Powiedział, że skończył AWF, więc sport nie jest mu obcy, jeździectwo, to sport, czyli zna się na tym.
Dzielili nas (chętnych na jazdę) na dwie grupy – dołączyłam do tej ze Zbyszkiem – będzie ostrzej (pomyślałam). Tylko po co ta ośmioletnia dziewczynka też się tam pcha? – nawet na konia musiała wsiadać ze snopka siana, bo nie sięgała.
Wreszcie zaczynamy,  nasz adept Wychowania Fizycznego ogląda sobie stopy i przymierza, którą lepiej wsadzić w strzemię, hmm, ciekawe, ma coś z butami, może ciasne, a może zrobi pokaz jazdy cyrkowej, na AWFie uczyli?
 Instruktorka poturlała się do niego, poradzić, w którą stronę lepiej się siedzi na koniu.
Potem miotał się na tej kobyle, używając wszystkich swoich wysportowanych mięśni i jakoś nie mógł dogonić ośmioletniej dziewczynki, która miała mięśnie małe, ale wiedziała jak je użyć. Jego frustracja udzieliła się także koniowi, który na koniec użarł w zad tego od dziewczynki.
Zbyszek nie był jednak jedynym przypadkiem ostrego ataku testosteronu, innego „pacjenta” spotkałyśmy wraz z Karoliną w Mirowie. Siodłamy konie - jedzie rowerem facet – chyba robotnik do wywózki gnoju, na ułana nie wyglądał. A tu upps i facet zostaje dołączony do nas. Wyjeżdżamy, po 100 metrach widzę, że gość nie ma pojęcia o jeździectwie. Anglezować nie umie, a właściwie umie, tylko zamiast w kłusie, to w galopie mu wychodzi… proponuję mu powrót do stajni, bo godzinnego terenu jego klejnoty rodzinne mogą nie wytrzymać. Uparł się, że on tylko ze mną… no cóż, każdy ma wolną wolę ale wolałabym ułana...
Kiedy jechałam jako czołowa, jeszcze dawałam radę – bo nie widziałam, co dzieje się z gościem, kiedy jednak zamieniłam się miejscami z córką, to zaczęło robić mi się niedobrze. Facetem bujało niczym żaglówką podczas sztormu, tłukł się o siodło jak kafar wbijający falochrony na Bałtyku… matko, co myśmy mu zrobiły?!?! A jak oskarży nas o pozbawienie męskości? Matka z córką – jako sekta drapieżnych kobiet?

Wiecie, że on nie spadł! Mało, następnym razem pytał się, kiedy znowu będą te dwie panie, bo z nimi mu najlepiej wychodzi… dużo galopują (wiadomo, w kłusie najłatwiej o kogel- mogel z testosteronu) i w ogóle;-) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz