Właśnie przewala się debata o tych koniach pod Morskim Okiem - i znowu ekolodzy żądają jakiś radykalnych rozwiązań - zlikwidować!! Co to znaczy? Niepotrzebne konie zaczną "klepać biedę", pójdą na konserwy, a w to miejsce wejdą... meleksy. Ja się nie zgadzam, owszem, wozy nie mogą być przeciążane, konie przemęczane, ale poza tym, to jest okay.
Nie raz widziałam te konie - wykarmione, zadbane. To nie jest tak, że właściciel zajeździ konia - bo nawet jeśli jest zupełnie bezduszny, to i tak, go to kosztuje.
A w upały, wszystkim jest ciężko.
PS, a co powiedzą ekolodzy na konie pracujące przy zrywce drewna w lasach - szczególnie górskich? Czy "opinia publiczna" wie, że jest to szalenie kontuzjogenne bo siłowe szarpanie w celu ściagnięcia kłód drewna zrywa im ścięgna. Dla młodych koni jest to zupełnie zakazane.
Muszę Wam opowiedzieć, kiedy popłakałam się nad losem źle traktowanych koni...
To kolejny dowód na to, że ekolodzy nie znając szczegółów, a często i sedna sprawy wydają swoje radykalne osądy niczym inkwizycja. Dotyczy to nie tylko koni przy Morskim Oku, ale też GMO, gazów łupkowych, energetyki odnawialnej i jądrowej czy ocieplenia klimatu. Ich poglądy na te sprawy w większości przypadków są oparte na szarlatańskich publikacjach "uczonych".
OdpowiedzUsuń