poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Jak przez Rodowicz nogę połamałam

Był to początek ferii zimowych w…1996(?) pojechaliśmy z Zielonej w Dąbrowie Górniczej w teren. Mój koń miał opinię kopiącego, więc zamieniłam się kolejnością, aby jechać na końcu i nikomu nie zagrażać.
Jedziemy wzdłuż ulicy – ja - jak zawsze gaduła - opowiadam o koncercie Maryli Rodowicz, na którym byłam dzień wcześniej. Gada się fajnie, jedzie też fajnie, tylko całkiem nie uważa na otoczenie.
A tu myks i jakieś auto za mną, a tu myks i mój koń ze strachu prawie na grzbiecie poprzednika, a tu myks i mój poprzednik kopa w rewanżu daje…( ten, co to nie miał opinii kopiącego...) a tu myks i piorunujący ból w nodze… dalej już nic nie było „myks”.
Ściągnięto mnie z konia, obejrzałam niemożebną banię na nodze, co robić, wracamy, czy jedziemy dalej? Oni jadą, ja wrócę. Wsiądę na konia z powrotem… może z prawej strony? Nie umiem poskładać sensownie potrzebnych ruchów, więc z lewej. Wkładam moją złamaną(?) nogę w strzemię, podciągam, wsiadam, boli - to nie jest adekwatne słowo... jadę do stajni, wołam o pomoc przy zsiadaniu – nie skoczę przecież na nią, może jestem głupia, ale taka to już nie.
Koniem się ktoś zajął, ja ruszaniem…  samochodem, sprzęgło…szkoda, że nie mam automatycznej skrzyni, naciskam to sprzęgło „w cały świat”. Na szczęście już dom, piętro, dopełzłam… mąż zawiózł mnie do szpitala, werdykt - złamana noga, „Tylko niech pani nie stąpa! Nie wstaje! Na wózku siedzi!! Nie obciąża pod żadnym pozorem!! Druga kość może pęknąć, lub ta przesunąć!! … „Nie, skądże ja bym takie karkołomne rzeczy robiła, panie doktorze, w życiu, posiedzę sobie tylko… przedtem też tylko siedziałam... tu i ówdzie…”

PS.

Od tamtej przygody boję się natłoku koni, jakiś gonitw, tumultu. 
Moi rodzice i dyrektor szkoły sądzili, że połamałam nogę na oblodzonym chodniku, chcieli mnie na badanie osteoporozy wysyłać.
Koleżanka, z którą planowałam wyjazd na narty, chłodno skomentowała, - "Jak nie chciałaś jechać ze mną, wystarczyło powiedzieć, po co od razu nogę łamać?"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz