Wreszcie
zdybałam pana Jacka i tym razem udało się pojechać o tej piątej rano. Nie powiem jednak, że było to łatwe – już o
3.30 mój mąż szarpał mnie za ramię – konie masz… otworzyłam oko, chłopie zloty, ja nie mam ich pod Warszawą!, śpię dalej. Piętnaście minut później – szarpanie,
mój mąż, - ale się spóźnisz… chłopie złoty, a ty sądzisz, że będę się tam
czołgała, robiąc co 100
metrów okop przeciwartyleryjski? Piętnaście minut
później moja wnuczka zapragnęła ‘arbatki”, potem mój mąż poszedł do łazienki,
syn po soczek, pies po polizanie się…. Matko, w tym domu jest jak na
Krupówkach. Z ulgą zobaczyłam 4.30 – mogę wstać i zatruć wszystkim innym
spanie… zapomniałam dodać, że mieszkamy tu jak Boryna w "Chłopach" – wszyscy na
kupie.
Pan Jacek jest
sympatyczny, wygadany, zaradny. Potrafi wszystko zrobić. Jako nastolatek sam
zrobił sobie czerwoną derkę zamiast siodła, o siodle nawet nie marzył, tym
bardziej, że na wsi nie jeździ się na koniu. Koń jest narzędziem pracy a nie
„pańskich” fanaberii. Chyba inni uważali, że się wynosi ponad nich.
Teraz to się
zmieniło, a poza tym, kiedy w śmigusa jedzie na koniu polewać panny, to
wszystkie jego… uppps, tylko, że ma żonę;-))
Dzików nie
spotkałam, jakąś sarnę Jacek wypatrzył, ale jako przedsiębiorczy młody człowiek
mógł przerobić zwykłą kozę, jak Sami
Swoi zrobili dzika ze świniaka, to on potrafiłby nosorożca ze starego
kaloryfera. Spotkaliśmy za to beztrosko leżącą sobie w krzakach starą wersalkę. Gdyby była to droga przelotowa A1, A2, czy coś, pomyślałabym, że ma znaczenie użytkowe, dla przejeżdżających tam panów i oczekujących pań. Leżąc przy polnej drodze musiała być zabiegiem artystycznym jakiegoś awangardowego lokalnego artysty, który podarował kanapie drugie życie na łonie przyrody, szkoda tylko, że odbiorcy sztuki - tacy jak my - nie widzieliśmy w tym natchnienia twórcy, tylko pure nonsens zwykłego śmieciarza.
Na wypadek,
jakby nam się miało nudzić, był z nami źrebak. W porywach skakał na mnie –
chyba przez zazdrość, że matkę
absorbuję.
Nie miałam
pointy tego postu, mój mąż zaproponował taki – ponoć Kaligula zrobił swojego
konia senatorem… uznajmy to za dowcip pure nonsens, piąta rano, to też pure
nonsens, no nie?
Nie wzięłam aparatu i nie mam zdjęcia wschodu słońca;-((
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz