poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Wypasione konie i zakrótkie rączki

Znowu odwiedziny na Jurze- fajne kilka dni, znój i gnój (no gnoju nie było;-) przesadzam, ale kiedy po ciężkiej robocie w ogrodzie zobaczyłam pod swoim płotem coś ogromnego znad którego wystawała głowa w wypasionym kasku, to trochę o gnoju pomyślałam – ale przelotnie tylko;-)). Wypasione właściwie było tu wszystko – gdyż okaskowanej głowie towarzyszył wypasiony koń (potem okazał się kobyłą o rosyjskim imieniu Lena), na wypasionym koniu tkwiła wypasiona dera w najmodniejszym popielatym kolorze ze specjalnego tworzywa co w jedną stronę wypuszcza w drugą nie przepuszcza – czego? Ano komarów, much, gzów, os, pszczół i innego sześcionożnego  inwentarza. Patrzę- głowa konia- wielka, zza tego płotu na mnie okiem łypie, wypasione ogłowie na tej głowie, nowiutkie, pachnące i błyszczące. A ja jak ten Kargul zza płotu, zawsze to bezpieczniej, konisko mogłoby mi coś ujeść – i co wtedy?
Magda grzecznie ze mną pogadała, Lenkę po karku poklepała, kupy żadnej nie zrobiła i pojechała, nnnnoooooo wrażenie zrobiła i zostawiła… aż mnie brzuch rozbolał z zazdrości.
Nie było to jednak największe konisko jakie zawitało na Jurę, pojechałyśmy do Żarek – Polskę w ruinie pooglądać, aby potem wiedzieć, co nowy prezydent ma naprawiać.
 A tu kicha, ryneczek odnowiony w kamieniu, synagoga wedle przedwojennych rycin odrestaurowana, nowiutka szkoła w centrum postawiona a na końcu stary młyn z ruiny na muzeum przemieniony i TU to konisko – w kłębie 200cm jak nic, łeb jak sklep, do kompletu woźnica i młynarz. I tylko ten woźnica nieco zakrótkie rączki ma, jeśliby je opuścił ( bo teraz wodze trzyma- tak na niby tylko, bo żadnych wodzy nie ma (a może wodzów?)! I jakby te ręce opuścił – bo mu ścierpły, to okazałoby się, że ledwie do pasa sobie nimi sięga.
 I tu jest pies pogrzebany – jakaś tajemnica świata w postrzeganiu długości rąk. W szkole moi uczniowie nieomalże gremialnie rysują postać ludzką z rączkami niemowlęcej długości, a tu lokalny artysta to samo – rączki – rąsie właściwie, ten chłop ma – może to symbolizm wyzysku chłopa pańszczyźnianego przez feudalny system? Hmmm ale artysta jest dzięki tym zbyt krótkim rąsiom rozpoznawalny- to samo dłuto stworzyło św. Floriana w Kromołowie. Jakże ten bidok miał sikawkę trzymać, kiedy ledwo do pasa sobie sięgał?!?!!
No więc widzę pole do popisu dla naszego nowego Zbawiciela Narodu – konie są wypasione i dorodne, tylko woźnice i sikawkowi wymagają korekty.

Dołączam zdjęcie woźnicy, Floriana zdemontowali – może ludzie kpili z tych rączek?



3 komentarze:

  1. Te rączki za krótkie do sikawki hmm....

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentatorom zwracam uwagę na to, że Florian to patron strażaków- więc taką sikawkę miał trzymać. A Wy myśleliście , że niby co??

    OdpowiedzUsuń
  3. Czepiasz się tych krótkich rączek. Może rzeźbiarz jest tylko regionalny, a chce zaistnieć w ojczyźnie, świecie też i wymyślił swój znak rozpoznawczy - krótkie rączki, licząc na zainteresowanie krytyków i znawców swej profesji.
    Sikawka zawsze jest pod ciśnieniem, więc daleko z niej leci. Myślę, że do straży pożarnej przyjmując, nie sprawdzają długości górnych kończyn. Woźnica natomiast ma podniesione w górę ramiona i zaciśnięte pięści. Zrób tak - też Ci się rączki skrócą.
    SamA

    OdpowiedzUsuń