środa, 5 sierpnia 2015

Konik morski

... no konik, to konik.... bo mój mąż odkrył parę lat temu takiego nowego konika - żeglarstwo. Mało nie pękłam ze śmiechu, kiedy usłyszałam, że pragnie wyruszyć w rejs na koniec świata- do miejsca najbardziej oddalonego ode mnie... dalej się nie dało, no chyba, że na Ksieżyc.
Mówię mu  - dobra - tylko nie masz pojęcia o żeglarstie, a co gorsza o angieslkim - pokażą cię w newsach w TV, jak tego faceta, co to z powodu impotencji językowych został uwięziony na lotnisku a potem rozwalił jakimś monitorem szybę a oni (władza lotniskowa) rozwalili go paralizatorem. Mój mąż impotentem nie jest, więc pokazał co potrafi: dostał ode mnie pół roku czasu na nauczenie się angielskiego- i oprócz wspaniałych wspomnień z rejsu, to zostało mu do tej pory ( jak w tej reklamie o pożyczce bankowej) - nadal pracuje nad swoim angielskim - wie nawet, co to horse.
No to spójrzcie na konika morskiego - czyli hipocampusa:

1 komentarz:

  1. Dlaczego konik morski? Po obejrzeniu filmiku, jakże sympatycznego, sugerowałabym określenie "wilk morski". Pierwsza wyprawa i od razu na wielkie wody!? Koniki morskie większość czasu spędzają przytwierdzone czepnym ogonem do roślinnej łodygi.Czyżby podtekst erotyczny w Twym określeniu męża Twego?
    SamA

    OdpowiedzUsuń