Pytanie może brzmieć absurdalnie... wszędzie jest suchy chleb -
przecież, ale kto z Was wie, jaki chleb mają w Anglii?
Największą moją angielską traumą był codzienny poranny posiłek
złożony ze słodko-bezkształtno "miętkich"zamrożonych bułek. Kiedy wróciłam na stały ląd,
to chciałam całować holenderską ziemię za fajne, żytnie czy owsiane, chrupiące
bułeczki. Takie pieczywo, jak się zeschnie, można dać koniowi a w Anglii
to tylko do dania sztuczne mączki, nie wiadomo z czego robione a potem
szaleństwo krów albo i koni nawet...
Napisałam parę tygodni temu post o koleżance z Anglii.
Teraz przysłała mi linka do filmiku o jej koniu:
Ostatnio dowiedziałam się, że wszyscy marzą o wizycie w Anglii, w
zasadzie ja absolutnie. Byłam tam dwa razy (no.. raz w Szkocji, dla nas to
różnica jak Śląsk a reszta Polski), pamiętam to pieczywo i konie... wiecie
gdzie spotkane (konie, bo pieczywo to wszędzie;-( W ich parku narodowym - New
Forest (forest tylko z nazwy- parę drzew, trawnik, rzeczka - gdzie oni jakiś
prawdziwy forest widzieli?!?!) zobaczyłam dziko pasące się konie!!! W zasadzie
powinny to być jelenie, jak król któryśtam zadecydował, ale w tym kraju o
jelenie trudniej jeszcze niż o konie, widać nie lubiły tych angielskich
tostowych bułek i wyzdychały... konie się genetycznie zmodyfikowały i mamy
teraz angielskie folbluty...
PS Tyle się mówi obecnie o GMO i genach, a KTO martwił się
kiedykolwiek, że te konie angielskie to nienaturalnie wyhodowane, kontuzja
jedna za drugą, chude jak anorektyczki itd…itp…