- ponoć – ja nigdy nie słyszałam, a co
gorsze, ostatnio koleżanka udowadniała mi, że zwierzęta w odróżnieniu od nas, nie
tylko nie mówią, ale też nie myślą.
Nie zwalnia to jednak nas, od myślenia w
ich obecności.
Żeby przechytrzyć wesolutkiego konika, który nie ma ochoty dać
się złapać na pastwisku, trzeba nieźle się nabiedzić. Wydaje się, że już podchodzi, już wącha twoją dłoń,
już go masz, wyciągasz rękę ku jego grzywie, a on czujny jak detektor sejsmiczny,
zamiata zadem i tylko kurz. Druga próba, trzecia, wszystkie konie z paddocku
zleciały się oglądać widowisko jak ich
koleś robi „w konia” jedną babę.
Lekcję dała mi pewna młoda osóbka, która
pokazała jak tu konika skołować- wzięła garść siana i nie jemu, lecz jego kolesiowi zaczęła podawać i wtedy mój
uciekinier tak się zainteresował tą jawną niesprawiedliwością, że zapomniał, że
ta zabawa polegała na tym, żeby nie dać się złapać…
Może zwierzęta nie myślą, ale ludzie tym
bardziej nie! Ponoć tego będzińsko-szopkowego wielbłąda wdzięczni widzowie
podtruli cukierkami, czekoladą, chipsami, gumą do żucia, makowcem i sernikiem. Niech przybysz z dalekich krajów zna polską
gościnność!
Zapytałam mojego męża o zdarzenie
świadczące o istnieniu procesów myślowych u czworonogów. Radośnie przypomniał
sobie o jednym furmanie pijaczynie, którego koń zwykł odwozić do domu, gdy ten
zasnął na koźle… Spojrzałam z politowaniem na męża, gdyby chociaż ten koń umiał
zrobić pranie, niczym pies Alex z telewizji, dzieląc skarpetki i majtki swojego
pana wg koloru, ale trafić do domu, to nawet chomik potrafi.
Jeżeli ktoś z moich czytelników ma dowód
na procesy myślowe zwierząt (pal sześć już to gadanie w wigilię), niechże napisze, chcę
udowodnić koleżance, że zwierzęta jednak myślą!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz