Z tą pocztą to niezłe zamieszanie – wieki temu widziałam w
Zbrosławicach taki pokaz, zwany „węgierską pocztą” a teraz będąc nad Balatonem
przypomniałam to sobie.
Jadę więc na koniku w
Salfold (wieś przepiękna, konik fajny, wielki kasztan) z młodocianym Węgrem
mówiącym – jak na Węgra przystało - niezrozumiałym językiem, ale ponoć po
angielsku to on hoho… więc mu opowiadam o tej poczcie… z gęby widzę, że nic nie
pojmuje… cóż…
Kiedy wróciłam do mojego siedliska - super miejsce w Badacsony –
winnica, basen, widok z wysoka na Balaton, miły gospodarz, jeszcze raz
powtórzyłam historię o poczcie, tym razem mojemu mężowi, brzmiała tak:
"The Hungarian
Post" it is a kind of show, where a rider is having two horses, but he isn’t sitting
on any one of them but… standing - one foot on the back of one horse the other
on the back of next horse. He has to leading both horses parallel together trotting,
galloping, etc.
Poczta węgierska z... Molwanii?
Poczta węgierska z... Molwanii?
Mój mąż po wysłuchaniu tej historii po angielsku 2… dla pewności
3 razy, spojrzał na mnie dziwnie i zapytał, a to żart, po co tak jechać. Hmmm
pomyślałam przez chwilę, że może to było naśmiewanie się z Węgrów- że oni tak
bez sensu jeżdżą na koniach … ale przypomniałam sobie zdjęcie zrobione prze
moje koleżanki na węgierskiej Puszcie – tam był też taki pokaz. Więc nie wiem co z tymi węgierskimi
listonoszami jest nie tak, ale z chłopakami ze stajni też trochę - spacer był
niemożliwie nudny… ani jednego galopu, trochę kłusa, czyli trot’u zwanego przez
niego (nie wiem dlaczego) „trapp”, żałowałam, że sobie książki nie wzięłam,
mogłabym poczytać coś po drodze… dobrze, że na końcu były piękne ruiny
kościółka i klasztoru.
Przy okazji chciałam zwrócić uwagę wszelkim jeźdźcom - jeździec
powinien mieć coś na głowie (nie mówię tu o niespłaconej pożyczce albo
zazdrosnej narzeczonej), tylko o nakryciu tejże głowy. Jeździec bez kapelusza (może
być kowbojski) albo toczka, wygląda jak pańszczyźniany chłopak stajenny.
Pamiętacie starą piosenkę Skaldów- hej kupie se kapelusz, będę dyrechtorem… no właśnie, człowiek w
kapeluszu wygląda od razu o klasę wyżej.
Upppsss teraz już wiem, czemu mam taki sentyment do kapeluszy –
zawsze chciałam wyglądać o klasę wyżej hahaha
Ale każdy jeździec ma wręcz obowiązek wyglądać – buty, nakrycie
głowy, czyste ubranie, nawet jeśli przed chwilą wyrzucał gnój, na koniu MA
WYGLĄDAĆ!
To zdjęcie jest intrygujące- ranek, samotny koń galopujacy wzdłuż drogi... nikogo ...
Zdjęcia poniżej zrobione w jednej z wielu węgierskich stajni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz