Czy ktoś z was zauważył, że ludzkość jeździ na różnych zwierzakach,
począwszy od osłów, lam, koni, jaków, wielbłądów aż do słoni. A co z zebrami? Z
figury podobne do koni, w proporcjach ładniejsze niż osioł, paski pasują do desinerskich
ciuchów typu dżungla Roberta Cavalliego (to
uwaga dla kobiet).
Tyle zalet tego zwierza, a nikt nie jeździ. Zajrzałam na Internet –
argument – zebra to nie koń – mnie nie przekonuje, wielbłąd to też nie koń.
Myślę sobie, że zebry po prostu nie udomowiono, zapomniano o niej. Cywilizacja
azjatycka zaczęła oswajać konia kilka tysięcy lat przed naszą erą. Arabowie
zajęli się wielbłądem – wytrzymały na upał a od konia to jeszcze większy, potem
przypomnieli sobie o koniach arabskich – że warto mieć towar eksportowy. Proces
oswajania i udomowiania wymaga tysięcy lat.
Odmawiam prób z tak zwaną konio- zebrą, to jakieś upiorne stworzenie,
jak przybysz od Tolkiena lub Sapkowskiego.
Myślę, że jak się przyłożymy do roboty z zebrą, to marne 5 tysięcy
lat (strzeli jak z bata) i mamy ją!
A na razie zapraszam do Siewierza, tam można załapać się na kucyka
zebry pod siodłem ( ten pasiasty z prawej to tygrys, nie pomylić się, był taki angielski limeryk o jeżdżeniu na tygrysie - nie polecał tego;-))
A'propos tygrysów- wbrew obiegowym opiniom, one nie żyją w Afryce, na zebry więc nie polowały!!
Wspomniany limeryk
(znowu o Afryce hrrrr Niger chyba tam leży):
There was a young lady of Niger
Who smiled as she rode on a tiger;
They returned from the ride
With the lady inside,
And the smile on the face of the tiger.
Who smiled as she rode on a tiger;
They returned from the ride
With the lady inside,
And the smile on the face of the tiger.
Ale fajny blog :) Zapraszam również na mojego
OdpowiedzUsuń