Zimą widać więcej ale
słychać mniej
Dlaczego? Bo tak- liści
nie ma, to zza krzaka nie wyskoczy zaczajony grzybiarz… grzybów tez nie ma,
więc tym bardziej nie ma na niego co liczyć. Sarnę lub nawet łosia można w
gęstwinie wypatrzyć. Pewien leśnik z Białowieży zapraszał mnie kiedyś na zimowe
tropienie żubrów, ciągle jeszcze nie skorzystałam;-( Ale najważniejszą zimową
zaletą są ślady- widać jak na dłoni- tu zające tańcowały, tam kotek myszkował, a
to co- pies??? Ciągnie coś za sobą- jakby ogon… to musi być lis!!
(Leda i Lampart około 2006)
Jadę sobie więc
śnieżną zimą – samiutka ( bywały takie piękne czasy, że ze stajni w Rogoźniku
(już jej nie ma;-((( wypuszczano nas samych (tych bardziej doświadczonych i rokujących
na bycie odpowiedzialnymi (hehe – patrz „Instrukcja ratowania topielca" z sierpnia 2013). Tak
czy siak, jadę na Ledzie wokół jeziora (pewnie nazywa się od „Ledy z łabędziem” Petera Rubensa:
), zapuszczam się w ustronną ścieżkę w las i co to?? Ktoś szedł przede mną po
świeżym śniegu- musi nie dawno… kopytka jakieś, spore, eee mniejsze od
końskich, spoko;-) Jadę więc jadę, ale coś mi w duszy brzęczy- obejrzyj jeszcze
raz te ślady… dwa przeciwstawne wgłębienia… koza jakaś, tylko duża… kozioł… prędzej
diabeł- bo te kopyta…Jezu, to dzik jest!!
W dwie sekundy dałam odwrót, spotkanie z
dzikiem sam na sam nie byłby fajne. Natura mnie uprzedziła - miło z jej strony;-)
Więc widać tę zimową przyrodę fajnie,
czasem żal, kiedy nie widzę bażancich tropów w ogrodzie- koty lub industrializacja
wygoniła je z mojej okolicy;-(((
A dlaczego słychać przyrodę mniej? Zwróciliście
uwagę na absolutną ciszę panującą w lesie?
Jedziesz, skrzypi śnieg pod nogami
konia, skrzypią puśliska, podzwaniają kółka wędzidła i nic, nic więcej- ni
ptaka, ni owada… biały absolut … wrona zakrakała - złamała biel śniegu barwą
głosu i piór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz