sobota, 2 stycznia 2016

Najpiekniejsze konie mego życia

... parę ich było- pisałam kiedyś o dwóch achał-tekińskich koniach- absolutnie złotych ( nie umiałam od nich oderwać oczu i wtedy przeżyłam swój pierszy galop...).

 Kiedyś znowu o podpalanym żółtosiwym bułanie, który skakał jakby był pegazem a teraz - czarny jak smoła Fryz:





Ja myśłałam, że fryzyjskie konie, to takie małe, zimnokrwiste bardziej jak hucuły- a tu- no proszę państwa- wypasiony jeden, jak jakis hanower bardziej, i tylko te fruwajki na pęcinach swiadczą o jego fryzyjskości. 
No to jeszczę parę obrazków z Fryzji, gdzie byłam prawie 10 lat temu:





Fajnie byłoby tam pojeździć wzdłuż brzegu na taaaakim koniu....  dreams...


A Durera "Das Grose Pferd" nie był fryzem?? 

Taaakie konisko- i ma wszystko, co fryz powinien mieć- głównie fryzurę:



1 komentarz:

  1. Jejuuuu fryzy <3
    Świetne wierzchowce



    zapraszam również do mnie ---> http://tosiaandherhorsestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń