Młodzież nie zahaczyła się o ten film, ale w komunie mieliśmy
okazję pogadać z Edem i to nie tylko w wigilię.
Zaczynam się zastanawiać, czy to nie filmy z tamtego okresu
rozpaliły we mnie marzenie o koniach.
No bo Winnetou na swoim folblucie (oczywście Apacze na
innych koniach niż angielskie nie jeździli) i tak dobrze, że nie wsadzono go na
lipicanera, w sumie w górach Jugosławii to się działo:
I niezapomniany Zorro, który bez obciachu
łamał kręgosłup konia skacząc na niego z pierwszego piętra.
(ale JAKA muza tu:-)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz