Był to początek lat 90tych, w TV jedna z pierwszych mydlanych oper
- „Dynastia”, w której Blake z Cristal walczył z Alexis ( ostatnio ujrzałam ją
w jakieś reklamie -pośmiertnie chyba).
Mieli z pół tuzina dzieci (czarne, białe, homo, i hetero, nieślubne i zagubione
- wszystko więc jak trzeba) i do tego stajnię z końmi. Bogaci zawsze muszą mieć
stajnie, grać w tenisa i golfa. Dla biednych zostaje boks (Rocky), football i
telenowele.
Córka naszych znajomych – mając około 6 lat, zakochała się w tym
mirażu. Będąc bardzo zdeterminowaną i konsekwentną dziewczynką, w wieku 13 lat
zażądała własnego konia (i tak dobrze, że nie pola golfowego lub kortu).
Znajomi zapytali mnie, co sądzę o kupieniu konia. Ja - skromna
osoba, po rozpoznaniu w okolicznej stajni, stwierdziłam, ze dla początkującej w
tym sporcie wystarczy koń za 10tyś złotych. Ale gdzie tam – co to jest 10000…
no to kupili kobyłę za dwa razy tyle. Nerwuskę jedną – bo jak się okazało, strzelała fochy, osobliwie podczas zawodów, w blasku fleszy i aplauzie… artystka… cholera jedna… Proletariacka
szkapa jechałaby cicho – bo „niechcę” ale muszę, a ta - no w życiu, nie po to
Dynastię kręcili, o koniach na atłasowych poduszkach hodowanych mówili, żeby
potem tak się zepsić i skakać co popadnie…
Po dwóch latach sprzedali zołzę, za
cenę konserw (2000) … interes życia, można powiedzieć. Ale kto bogatemu
zabroni.
Kupili następną, dwa razy droższą…. Skoro tak, to i stajnia musi być
wspanialsza - nie piasek na parcoursie – tylko specjalna mączka z Reichu sprowadzana, nie siano i obrok,
tylko specjalnie odżywki na mondaminach, biopaliwach, estrogenach, silikonach z
impetem w głąb i specjalnym serum na porost ogona - oczywiście.
Słyszałam potem, że nasza
bohaterka i być może ten cudowny koń, obracali się w świecie „dynastii” –
jeździli na crazy elitarne zawody – jakie zdarzało mi się oglądać tylko z
daleka w TV( kanał sport) i przez płot… ale cieszę się z tego.
Kiedy pewnego razu moja Karolina powiedziała ze smutkiem (a może
nutą zazdrości), że ona tylko po cygańsku, huculsku, ze słomą we włosach, z
butami z gnoju) a…. inni to na bogato… jakoś nie wykrzesałam z siebie współczucia.
Nie przepadam za mydlanymi
operami… wolę gnój i znój… chyba głupia jestem. Mam jednak coś, czego nie
wymienię na żaden sen o dynastii - czasami jeżdżę razem z córką i mamy własną -
fajną i bez zadęcia przygodę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz