piątek, 11 października 2013

Wpływ mydlanych oper na życie człowieka

Był to początek lat 90tych, w TV jedna z pierwszych mydlanych oper - „Dynastia”, w której Blake z Cristal walczył z Alexis ( ostatnio ujrzałam ją w jakieś reklamie  -pośmiertnie chyba). Mieli z pół tuzina dzieci (czarne, białe, homo, i hetero, nieślubne i zagubione - wszystko więc jak trzeba) i do tego stajnię z końmi. Bogaci zawsze muszą mieć stajnie, grać w tenisa i golfa. Dla biednych zostaje boks (Rocky), football i telenowele.
Córka naszych znajomych – mając około 6 lat, zakochała się w tym mirażu. Będąc bardzo zdeterminowaną i konsekwentną dziewczynką, w wieku 13 lat zażądała własnego konia (i tak dobrze, że nie pola golfowego lub kortu).
Znajomi zapytali mnie, co sądzę o kupieniu konia. Ja - skromna osoba, po rozpoznaniu w okolicznej stajni, stwierdziłam, ze dla początkującej w tym sporcie wystarczy koń za 10tyś złotych. Ale gdzie tam – co to jest 10000… no to kupili kobyłę za dwa razy tyle. Nerwuskę jedną – bo jak się okazało, strzelała fochy, osobliwie podczas zawodów, w blasku fleszy i  aplauzie… artystka… cholera jedna… Proletariacka szkapa jechałaby cicho – bo „niechcę” ale muszę, a ta - no w życiu, nie po to Dynastię kręcili, o koniach na atłasowych poduszkach hodowanych mówili, żeby potem tak się zepsić i skakać co popadnie… 
Po dwóch latach sprzedali zołzę, za cenę konserw (2000) … interes życia, można powiedzieć. Ale kto bogatemu zabroni.
 Kupili następną, dwa razy droższą…. Skoro tak, to i stajnia musi być wspanialsza - nie piasek na parcoursie – tylko specjalna mączka z Reichu sprowadzana, nie siano i obrok, tylko specjalnie odżywki na mondaminach, biopaliwach, estrogenach, silikonach z impetem w głąb i specjalnym serum na porost ogona - oczywiście.
Słyszałam potem, że  nasza bohaterka i być może ten cudowny koń, obracali się w świecie „dynastii” – jeździli na crazy elitarne zawody – jakie zdarzało mi się oglądać tylko z daleka w TV( kanał sport) i przez płot… ale cieszę się z tego.
Kiedy pewnego razu moja Karolina powiedziała ze smutkiem (a może nutą zazdrości), że ona tylko po cygańsku, huculsku, ze słomą we włosach, z butami z gnoju) a…. inni to na bogato… jakoś nie wykrzesałam z siebie  współczucia.
Nie przepadam za mydlanymi operami… wolę gnój i znój… chyba głupia jestem. Mam jednak coś, czego nie wymienię na żaden sen o dynastii - czasami jeżdżę razem z córką i mamy własną - fajną i bez zadęcia przygodę.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz