niedziela, 13 października 2013

Jestem kopnięta

„Jestem kopnięta… i to mocno” oznajmiłam wczoraj o 14.10 mojemu mężowi. Przemilczał sprawę – być może dla tego, że spał, lub się obraził o to, że tak późno z tych koni wróciłam i jeszcze pobita, pokopana -powiedzmy.
 I tak nieźle, bo mąż koleżanki jak się obrazi, to śpi na skraju łóżka i oni teraz mają z jednej strony rzeczone łóżko zarwane - strasznie kłótliwi są, znaczy...
Dałam się zrobić jak ostatnia ciura - bo kto normalny jedzie w galopie za innym koniem o pół długości – idealna odległość do pokazania, kto tu rządzi. No więc wiem, że Gawrosz. Mam na udzie sińca wielkości końskiego kopyta.  pozostanie tam z miesiąc, dobrze, że lato za nami i nie będę chodziła „prowokacyjnie ubrana” - jak skomentowała to Dorotka - jadąca na Gawroszu w danym (pamiętnym) momencie. Jej opinię uznam za tendencyjną – trzymała sztamę z Gawroszem, a poza tym, już wcześniej, tego dnia, chciała mnie przejechać swoim samochodem.
Imię Gawrosz średnio pasuje do dużego, siwego, omałoco Lipicanera.
Jak pamiętam kontakt Gawrosza z koniem był poprzez jego (konia) brzuch – ten paryski „nędznik” spał w brzuchu konia…z pomnika jakiegoś francuskiego króla. Pewną rolę grały tam jeszcze szczury, ale wyparłam to z pamięci.

Podsumowując bilans wczorajszego dnia, to minusami były siniak i naburmuszenie Leszka, Profitem – taaaaka pogoda, prawie 3 godziny spaceru… fajne fotki – ten punkt można sprawdzić naocznie;-))





Ta siwa dupa - to ta, co mnie skopała... hrrrrr






2 komentarze:

  1. Nasz synuś (30) stwierdził, że Małgorzata (54) specjalnie podstawiła się pod tego "kopa" bo chciała mieć temat do następnego wpisu do swojego bloga "CO DAŁY MI KONIE". Napisał: Leszek (mąż autorki)(54)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale ten wiek, to już czysta złośliwość. Myślę, że jako zadośćuczynienie należy mi się masaż obitej nogi;-))

      Usuń