„Jestem
kopnięta… i to mocno” oznajmiłam wczoraj o 14.10 mojemu mężowi. Przemilczał
sprawę – być może dla tego, że spał, lub się obraził o to, że tak późno z tych
koni wróciłam i jeszcze pobita, pokopana -powiedzmy.
I tak nieźle, bo mąż koleżanki jak się obrazi, to śpi na skraju łóżka i oni teraz mają z jednej strony rzeczone łóżko zarwane - strasznie kłótliwi są, znaczy...
I tak nieźle, bo mąż koleżanki jak się obrazi, to śpi na skraju łóżka i oni teraz mają z jednej strony rzeczone łóżko zarwane - strasznie kłótliwi są, znaczy...
Dałam
się zrobić jak ostatnia ciura - bo kto normalny jedzie w galopie za innym
koniem o pół długości – idealna odległość do pokazania, kto tu rządzi. No więc
wiem, że Gawrosz. Mam na udzie sińca wielkości końskiego kopyta. pozostanie tam z miesiąc, dobrze, że lato za
nami i nie będę chodziła „prowokacyjnie ubrana” - jak skomentowała to Dorotka -
jadąca na Gawroszu w danym (pamiętnym) momencie. Jej opinię uznam za
tendencyjną – trzymała sztamę z Gawroszem, a poza tym, już wcześniej, tego dnia,
chciała mnie przejechać swoim samochodem.
Imię
Gawrosz średnio pasuje do dużego, siwego, omałoco Lipicanera.
Jak
pamiętam kontakt Gawrosza z koniem był poprzez jego (konia) brzuch – ten
paryski „nędznik” spał w brzuchu konia…z pomnika jakiegoś francuskiego króla.
Pewną rolę grały tam jeszcze szczury, ale wyparłam to z pamięci.
Podsumowując
bilans wczorajszego dnia, to minusami były siniak i naburmuszenie Leszka,
Profitem – taaaaka pogoda, prawie 3 godziny spaceru… fajne fotki – ten punkt
można sprawdzić naocznie;-))
Ta siwa dupa - to ta, co mnie skopała... hrrrrr
Nasz synuś (30) stwierdził, że Małgorzata (54) specjalnie podstawiła się pod tego "kopa" bo chciała mieć temat do następnego wpisu do swojego bloga "CO DAŁY MI KONIE". Napisał: Leszek (mąż autorki)(54)
OdpowiedzUsuńale ten wiek, to już czysta złośliwość. Myślę, że jako zadośćuczynienie należy mi się masaż obitej nogi;-))
Usuń