Moi
drodzy czytelnicy, jeśli nie mieliście okazji czytać początku tego bloga, skoro spisuję w ten sposób moje wspomnienia, to może warto zajrzeć na
ich początek.
Moimi
ulubionymi postami są:
Koń by się uśmiał i teksty o leśnikach. Z sierpnia ( jak to dawno
było…!!) Instrukcja ratowania topielca i Marines
i romantyczne marzenia.
Ponoć
się rozwijam, ale nie każdy dzień niesie przygodę, więc czasem nudą powiewa…
A
co mam napisać o wspomnieniach z pewnego miejsca, w którym jeździłam z..
mafiosami i ich kochankami? Szalony
galop przez czyjąś łąkę – co niedziela czekałam, kiedy właściciel rozciągnie
tam stalową linkę i skosi mafiosę i ekipę jeźdźców. Co niedziela wyruszaliśmy z "wczorajszym towarzystwem". Niektórzy sami się kosili, bez pomocy –
wczorajszy alkohol zaburzał koordynację.
A
na drugim biegunie pan Janeczek (też pił), co miał źrebaka, który wchodził mu do kuchni i
buszował w garach… Pan Janeczek (pisałam o jego śląskim ogierze – mordercy)
miał crazy bałagan, właściwie syf, ale nie miał tej arogancji bogatego…
Gdzie
jestem ja? Polecę po próżności – w środku, wśród romantyków, których wzrusza piękny
krajobraz, szalony galop… (czasami się jego obawiam, bo jeśli w Przyłubsku w trzy konie
cwałujemy jak szaleni po leśnej drodze, na której grzybiarze i wózek z
dzieckiem, i parka całująca się za
krzakiem… być może... mój Boże...).
Ciągle
jednak kolekcjonuję wspomnienia np. z wyprawy z moim psem (wilczurem), który
podczas galopu budził w koniach atawizmy ściganej zwierzyny – zaczynały kopać,
strzelać barany, szaleć. W stępie nic nie miały do psa… w galopie chciały go
zabić.
Czasami
tęsknię za tymi zdarzeniami… ale będą nowe.. prawda?
o coś o bogatych mi się przypomniało;-)))
o coś o bogatych mi się przypomniało;-)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz