Po trzydziestu latach ciorania się po stajniach wreszcie spotkałam niewidzialnego ducha
stajni, ukazał mi się bo... był na wakacjach.
Ktoś może zapytać- dlaczego dopiero po tylu latach? No bo
one są NIEWIDZIALNE, serio!
No dobra- niektórzy je widują – właściciele stajni lub koni,
ale taki zwykły stajenny CEPR (czyli ja)
MA ZAKAZANE OGLĄDANIE DUCHÓW STAJNI.
Czasem widzi efekty
ich pracy- i to NIGDY ich nie dostrzega , gdy praca jest dobrze wykonana, ale
nie daj bóg, niech coś pójdzie nie tak… jakie jopy sypią się na głowę tego
niewidzialnego indywiduum. Kiedyś 5 kilometrów szłam wlokąc utykającego konia na
pasku – dobrze, że MatkaKurka mnie nie słyszał, bo wylądowałabym w sądzie jak
Owsiak za obrazę jego wrażliwych uszu (tego Matki znaczy). Podkowę diabli wzięli…
Kiedy do stajni przychodzimy my- te miejskie cepry, duchów
nigdy tam nie ma, one są z rana, w tygodniu, potajemnie, aby przypadkiem nikt nie
zauroczył złym okiem ich ciężkiej pracy.
Te duchy są tylko męskiego rodzaju- jeśli ktoś spotkał
takiego płci pięknej, powinien zacząć grać w totka, bo ma takie szczęście.
Praca przez te niewidzialne obiekty wykonywana jest niebezpieczna, bo koń kopie
- dlaczego? Bo może.
Ja nawet myślę, że parę razy w życiu mogłam się otrzeć o tego konkretnego ducha, ale sama w popłochu
się wycofywałam, a nóż koń się wkurzy, a na moją głowę spadnie parę ciężkich słów-
bo duch duchem, niewidzialny bo niewidzialny, ale kto powiedział, że
niesłyszalny?
I tu jest najwinkszy szpas- bo nie dość, że duch przemówił
ludzkim głosem, to nie mówił ino godoł, po ślunsku konkrytnie, bo z Rudy
Ślunskiej onżech jest. A Ruda to najwiynksze
zagłymbie tej godki. Po tygodniu to jużech sama zoczynała godać a w każdym razie myśleć w tej
melodii. Zaroski sobie przypomniałach, że Miodek – profesor, tyż po ślunsku
piknie godoł, bo un z Tarnowskich Gór był, a to ino sztainem ciepnońć od Rudy ;-)
Od tysięcy lat krążąc od stajni do stajni duchy te dorobiły
się wielu sińców od koni, ale także
mnóstwa dzieciaków, co można dostrzec w popularności nazwiska Kowal, Kowalski, Kowalczyk, a w
innych krajach Smith, Schmied.
Post ten dedykuję Panu Romanowi;-)
okazało się, że już raz o tych stajennych duchach coś wspominałam, udostępniając link do artykułu o kowalu "koń psuje się od kopyt".
OdpowiedzUsuńKonie noży nie noszą. Może i dobrze bo a nuż by sobie lub komuś krzywdę zrobiły. :)
OdpowiedzUsuńa ja jestem dyslektyk i co mi pan zrobi?
OdpowiedzUsuń