Zwykle jest "musztarda po obiedzie", a mnie wyszło po 3Królach... a wszystko przez to, że nie było o czym pisać- dzień był piękny, prawdziwy zimowy śnieżek, słoneczko,
- chodź mężusiu, pójdziemy obejrzeć koniaiwielbłąda;-))
...a może jeszcze osiołek będzie;-)
Sprawdziliśmy u wujka google, że zaraz po 12.00 JEDYNA w powiecie procesja trzech króli idzie z koscioła na Ksawerze...
Lecimy z aparatem- jak te aparaty. Pod kościołem kłębią się dzieciaki w papierowych koronach, tatusiowie uwijają z sankami, podniecenie i oczekiwanie.
Na kościele plakat z litanią sponsorów uroczystości - aż serce rośnie, ilu hojnych ludzi nosi Ziemia Będzińska.
Węszę- co jak co, ale zapach konia i jego kupy poznam na kilometr... może za kościołem? Dyrdamy więc z mężem za kościół- tam tylko maluchy skaczą do jakiejś nory pod schodami i jeden się przechwala, jaki wspaniały biznes zrobi na handlu awatarami. Może awatary miały być na koniach, ale trzech króli to już z pewnością nie. Swoją drogą, to nie gramatycznie- trzech króli, to jak zwierzaków (moli) bo ludzi to teraz królów. No ale oni jechali dawno temu, kiedy mówiło się "króli", a teraz, to już nie wiem jak podążali - lecieli perpedes, chyba - nie wiem tego, bo po dokładnym zbadaniu za pomocą wzroku i węchu (wzrok mam słaby- mógłby mnie oszukać, ale do kupy z nosem, to działa poprawnie), więc wiedziałam już- żadnej kupy tam nie było, ani konia, ani osiołka, ani wielbłąda... poszliśmy więc do domu ;-(
Każda sprawa ma wiele stron- więc tu też był pozytyw- nie wzięliśmy ze sobą naszej 3 letniej wnuczki- bo jak dziecku wytłumaczyć, że zamiast konia zobaczy tekturową koronę safundowaną przez hojnych i licznych sponsorów??
Więc co się dziwić, że nawet pisać mi się o tym nie chciało...
- chodź mężusiu, pójdziemy obejrzeć koniaiwielbłąda;-))
...a może jeszcze osiołek będzie;-)
Sprawdziliśmy u wujka google, że zaraz po 12.00 JEDYNA w powiecie procesja trzech króli idzie z koscioła na Ksawerze...
Lecimy z aparatem- jak te aparaty. Pod kościołem kłębią się dzieciaki w papierowych koronach, tatusiowie uwijają z sankami, podniecenie i oczekiwanie.
Na kościele plakat z litanią sponsorów uroczystości - aż serce rośnie, ilu hojnych ludzi nosi Ziemia Będzińska.
Węszę- co jak co, ale zapach konia i jego kupy poznam na kilometr... może za kościołem? Dyrdamy więc z mężem za kościół- tam tylko maluchy skaczą do jakiejś nory pod schodami i jeden się przechwala, jaki wspaniały biznes zrobi na handlu awatarami. Może awatary miały być na koniach, ale trzech króli to już z pewnością nie. Swoją drogą, to nie gramatycznie- trzech króli, to jak zwierzaków (moli) bo ludzi to teraz królów. No ale oni jechali dawno temu, kiedy mówiło się "króli", a teraz, to już nie wiem jak podążali - lecieli perpedes, chyba - nie wiem tego, bo po dokładnym zbadaniu za pomocą wzroku i węchu (wzrok mam słaby- mógłby mnie oszukać, ale do kupy z nosem, to działa poprawnie), więc wiedziałam już- żadnej kupy tam nie było, ani konia, ani osiołka, ani wielbłąda... poszliśmy więc do domu ;-(
Każda sprawa ma wiele stron- więc tu też był pozytyw- nie wzięliśmy ze sobą naszej 3 letniej wnuczki- bo jak dziecku wytłumaczyć, że zamiast konia zobaczy tekturową koronę safundowaną przez hojnych i licznych sponsorów??
Więc co się dziwić, że nawet pisać mi się o tym nie chciało...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz