Siedzimy
ostatnio z dwoma Angielkami przy
śniadaniu (w Słowenii - z resztą, piękny kraj;-) i opowiadamy o naszych końskich
wypadkach – ja miałam złamaną nogę – ona też, tylko mnie powalił ból, potem
wsiadłam z tą nogą – połamaną jedną, na konia (w końcu nie mogłam jej zostawić
na drodze, konia też;-( ona – Angielka, też nie zostawiła nogi, ale jej nic -
nic nie bolało, dopiero po tygodniu połapała się, że ma ją połamaną, potem już
sześć (tygodni) bez zawiasów;-)
Ja o
mim wstrząsie mózgu (concussion of brain), ona o połamanym kręgosłupie, ja o
zmasakrowanej twarzy, kiedy koń skręcił zbyt szybko, ona o kopniaku w łydkę
itd., itp., wreszcie po chwili druga Angielka zapytała - what
is the metter riding on horses, when it is so dengerous?
A my
chórem- what if somebody has a passiuon? a jeśli ma się pasję?
Wróciłam
z przekonaniem, że kupię sobie kamizelkę usztywniającą kręgosłup… niestety,
porozmawiałam z Karoliną – (fizjoterapeutką - w końcu), jak kręgosłup za
sztywny, to szyja zbiera całą energię…połamie się – a wtedy mogiła… chyba
zrezygnuję z kamizelki, co ma być, niech będzie…
Fajnie
było rozmawiać z Angielką, chyba zaproszę ją do Polski na koński spacer;-))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz