Dzisiaj
przyśniła mi się praca domowa (tęsknię za szkołą???) na temat koni ale bez
nich. Wyszedł mi dialog:
…
Gośka, jak wygląda ta Anka, no wiesz…, ta siostra Zbynia?
-a,
taa… a podobna jest do takiej jednej aktorki…
-
dobrze, że do jednej, do dwóch gorzej byłoby rozpoznać. To do której?
- hmm
nazwiska nie pamiętam, ale grała w takim jednym filmie…
-
tylko w jednym?
- no
nie, ale ten pamiętam;-)
- to
jaki miał tytuł?
- a
tego, to nie pamiętam;-( ale wiesz, tam była taka jej koleżanka, co miała
końską twarz!
- no
wiesz... „fajna” jesteś, mówiąc, że Anka podobna jest do koleżanki z końską
twarzą!
- ale
nie, ona podobna jest do tej drugiej, właściwie do tej pierwszej, bo twarz
miała ta jej koleżanka, znaczy obie miały twarze, ale jedna końską, znaczy
druga, znaczy koleżanka. Właściwie to ona mogła tylko grać tę koleżankę z
filmu, a wcale mogły się nie przyjaźnić, bo tak w ogóle to była aktorką…
-
aktorką? – i nie zrobiła sobie operacji plastycznej?
-
może właśnie zrobiła…a może chciała być aktorką charakterystyczną?... szkoda,
że żadna nasza koleżanka nie ma końskiej szczęki, bo gdybyś spytała do kogo
jest podobna, to bym miała zaraz odpowiedź, a tak, to kicha;-(
- na
drugi raz zapytam o ptasi móżdżek… ciekawe co mi odpowiesz;-)
Mogłabys wrzucić zdjęcie tej koleżanki z końską twarzą :) Jestem ciekaw ile w tym podobieństwa. I od razu zaznaczam: końska twarz wcale nie oznacza czegoś brzydkiego :P
OdpowiedzUsuńjak to "mogłam dodać", przecież dodałam, nie zauważyłeś?;-))
OdpowiedzUsuńHeh, a o to chodziło:P dobre
OdpowiedzUsuń