Korzystając z ferii mąż zaprosił mnie do
pałacu w Pszczynie i książęcych stajni – tak mimochodem.
Po drodze jeszcze zameczek myśliwski w Promnicach
pod Pszczyną, tam nic, tylko jelenie i jakiś zaczajony niedźwiedź, o którego się potknęłam wchodząc.
Było super, tylko te odremontowane, piękne stajnie –
puste;-( Przydałby się jakiś koń tam lub chociaż powóz…
Przy okazji miałam pewne spostrzeżenia z
wizyty w pałacu – koniec XIX wieku, początek XX, mamy tam wystój, dekoracje… powiedzmy w stylu umiarkowanym, empire…czy coś, jakiś eklektyzm trącający kiczem, na owe czasy
też! Na czasy kiedy już impresjonizm, secesja, art deco, etc, etc. I to jest
to, co ja CAŁY CZAS wbijam w głowę moim uczniom – nie można być w życiu
burakiem, ziemniakiem lub innym kartoflem. Trzeba wiedzieć, trzeba mieć
horyzonty, trzeba chłonąć świat!
Ludzie, nie zamykajcie się na świat,
proszę, bo inaczej, to głupota króluje.
Jeśli jakiś nauczyciel chce Wam przekazać
wiedzę, bierzcie ją z wdzięcznością.
Księciu Hochbergowi z pszczyńskiego zamku
nikt nie pokazał nowoczesnych horyzontów, został burakiem, mimo, że księciem…
dobrze, że chociaż stajnie piękne wybudował;-))
PS. miał w CAŁYM pałacu tylko jedną
łazienkę…