jak opisać na blogu o koniach
wyprawę, która nic z nimi nie miała wspólnego - oprócz detali...
Zobaczę co da się zrobić- zaczynamy sentymentalną podróż do kraju,
gdzie koniki pracują nie dla radości swojej i właścicieli, tylko w znoju dnia
codziennego, po to - by przeżyć.
Podróż była sentymentalna- bo
pierwszy raz trasą przez Rumunię do Bułgarii jechałam ponad 40 lat temu jako
mała dziewczynka- wczasy pod namiotem na północ od Varny- bo na południe to są
Turcy, którzy mogą porwać małą dziewczynkę... Dziewczynką byłam ogólnie rzecz
ujmując brzydką, więc kto by mnie tam porywał?... Rodzice moi nie znali książki
Stasiuka podróż do Babadag i byli (mama była) raczej strachliwi, więc podróż
była totalną udręką- byle tylko dojechać na miejsce za wszelką cenę – za cenę niespania,
zmęczenia, głodu.
Drugi raz wyruszyłam w podróż
do Rumunii 12 lat temu- w ramach projektu Comenius, wraz w grupą 3 niemieckich
nauczycieli i sześciu naszych jechaliśmy dwa dni w jedną, dwa z powrotem. Wtedy
też przekroczenie granicy węgiersko-rumuńskiej było dla nas szokiem- jakby
trafić do polski lat 50tych- koniki ciągnące furki, biedne gospodarstwa
zasłonięte wysokimi płotami, stare Dacie wciąż "na chodzie". Zakręcił mnie ten kraj, polenta- jako
tradycyjna bezsmakowa substancja dokładana do pysznych cibapcice, gołąbków w
liściach winogron oraz rakija, śliwowica i gościnność ludzka. W naszej
pamięci podróż ta pozostała niczym
wyprawa po złote runo. Zawitałam później w Rumunii jeszcze 2 razy i teraz- jako
już doświadczony eksplorator wiedziałam- że nie ma co liczyć na podróż
autostradami- one są... w planach... raczej dalekich- jak śmiał się nasz
rumuński przyjaciel Catalin, ale nie ma tego złego- jadąc z prędkością 50km/h
mijamy wszystkie wioski na trasie- zanurzamy się w rumuńską codzienność - korki
przy każdej miejscowości, gdyż obwodnic nie wynaleziono. Niestety koników z
furkami coraz mniej i sławetnych Dacii także - Catalin mówi, że jest cały
rządowy program dopłacający chętnym, chcącym zamienić stare auto na nowe...
szkoda- Babadag odchodzi w cień;-(
te dwa zrobiłam w 2006
a to teraz;-)
W odróżnieniu od moich
rodziców podróż zaplanowaliśmy z wieloma postojami- tak aby podziwiać piękno
mijanych krajów- dlaczego mało kto w Polsce zdaje sobie sprawę, jakie perły
architektury można spotkać w
Transylvanii - Sibiu- średniowieczne przepiękne miasto podobne nieco do
niemieckiego Bambergu - nie bez przyczyny - wiele miast w Transylvanii założyli
Niemcy emigrując tam 800 lat temu- do
tej pory spotyka się nazwy miejscowości w dwóch językach.
Sibiu
Chciałabym jeszcze kiedyś wrócić do Sibiu- nie nacieszyłam się tym miasteczkiem do syta;-( Deszcz nas trochę pogonił. Zamek Drakuli ciągle mi się opiera- pierwszym razem strażnicy żądali oddania im mojego aparatu fotograficznego (co jak co, ale duszy nie oddam) teraz na odmianę kolejka turystów na ponad godzinę ostudziła nasze chęci- może kiedyś wrócimy???
Sibiu
Chciałabym jeszcze kiedyś wrócić do Sibiu- nie nacieszyłam się tym miasteczkiem do syta;-( Deszcz nas trochę pogonił. Zamek Drakuli ciągle mi się opiera- pierwszym razem strażnicy żądali oddania im mojego aparatu fotograficznego (co jak co, ale duszy nie oddam) teraz na odmianę kolejka turystów na ponad godzinę ostudziła nasze chęci- może kiedyś wrócimy???
Następny przystanek w
Brashowie - u gościnnego brata mego rumuńskiego kolegi Catalina. Na dalszą
podróż dali nam górę jedzenia i wielką butlę rakii- wytwarzanej przez teściową
( tu wszyscy robią rakiję (nawet teściowe)- taki obowiązek!). Nastraszyli mnie
podróżą przez Bułgarię (jestem strachliwa chyba po matce;-) bo okazało się, że podróż
po minięciu granicy znacznie przyspieszyła - w Bułgarii nie jedzie się przez
wszystkie okoliczne wioski lub… jest ich znacznie mniej.
Zajeżdżamy do Sozopolu
rozpieszczeni tanim obiadkiem i tanim winem w "interiorze" a tu
łuppps- nic tanie nie jest- no nie takie drogie jak we Włoszech, czy nawet Chorwacji
ale trochę zaskakujące. Zaskakująca jest także uroda starego miasta (jeśli
chcecie przeżyć coś klimatycznego- szukajcie kwater właśnie tutaj!!),
sklepiczki z pamiątkami, knajpki, zaułki i wszystko o czym marzy turysta.
Sozopol by night
Są nawet koniczki z małymi powozikami- no nie takie piękne jak w Krakowie - ale jednak urocze.
Sozopol by night
Są nawet koniczki z małymi powozikami- no nie takie piękne jak w Krakowie - ale jednak urocze.
Plaża, słońce, ciepła woda w morzu, echhhh.
Jeżeli dołożę jeszcze podróż
stateczkiem do Nesebaru- to chyba umrzecie z zazdrości.
bizantyjska bazylika w Nesebarze
Kultura Bułgarii jest niesłychanie stara i bogata - początki datuje się na długo przed antyczną Grecją, szkoda, że tak mało u nas popularna- chociaż w Nessebarze było mnóstwo Polaków i w knajpkach menu bywało po polsku.
bizantyjska bazylika w Nesebarze
Kultura Bułgarii jest niesłychanie stara i bogata - początki datuje się na długo przed antyczną Grecją, szkoda, że tak mało u nas popularna- chociaż w Nessebarze było mnóstwo Polaków i w knajpkach menu bywało po polsku.
Jutro wracamy do Polski-
postój w klimatycznej Sigishoarze w Rumunii i Bielym Kuniu na Słowacji- będzie
znów co dopisać;-))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz