Po … 20 latach znowu zawitałam w Amigo, za pierwszym
razem (te 20 lat temu) był to teren w okolicy Centurii, którego nie pamiętam, pamiętam natomiast,
że dostałam już osiodłanego konia- co odebrałam jak pewien rodzaj braku
zaufania- jakże jeździec może umieć
osiodłać konia? Za drugim razem byłam już tutaj- w Grodźcu- nie było szans
na teren- zrezygnowałam więc. W ostatnie dwa lata zawitałam do Amigo z wnuczką,
było sympatycznie. No wreszcie ruszyłam własne ciężkie dupsko i pojechałam na
jazdę dla samej siebie. Jazdę prowadził pewien Jacek ozdobiony tu i ówdzie (tam
nie wiem…) barwnymi tatuażami. Właściwie było dobrze- wypociłam, co się dało,
na koniec stwierdziłam, że nie dam rady na trzeci galop ze stępa po pięciu
wężykach, kołach, zatrzymaniach i kłusach w półsiadzie, ćwiczebnych,
anglezowanych i we własnej interpretacji artystycznej. Właściwie, to miałam
szczęście, bo oprócz mnie jeździła miła dziewczyna, co prawda na oklep, ale dużo młodsza ode mnie i też miała
dość;-))))))))))))… i tu moja ostatnia
sprawa do zbadania- jak jeździli amerykańscy Indianie- pół życia myślałam, że
na oklep, aż tu ostatnio zobaczyłam na blogu u Arkadiusza Caballeros, który wie
wszystko o koniach, że czasami mieli też siodła. Może Arkadiusz mi to
dokładniej wyjaśni, wbrew pozorom jest to bardzo istotna rzecz- może rzutować
na powód zagłady Indian w Ameryce. Dla wielu Indianie nie byli "amigo" - tych wielu uważało się za chrześcijan - tak jak i u nas wielu... którzy o innych mówią "brudasy"- historia się powtarza....
niedziela, 31 lipca 2016
wtorek, 5 lipca 2016
Znak krzyża
nie ładnie cieszyć się z cudzego wypadku - ale czasem zdarzenia zaczynają być purenonsensowne:
http://deser.gazeta.pl/deser/7,111857,20351728,dzokeja-kopnal-kon-wezwano-karetke-a-ta-przejechala-po.html#BoxNews2Img
Taki był dowcip o Jurandzie z "Krzyżaków", kiedy pokaleczony przez tychże Krzyżaków probuje wyjaśnić, kto mu to uczynil i robi znak krzyża. Odbiorcy tego komunikatu zakrzyknęli z przejęcia- pogotowie ci to zrobiło?!?!?!?!
Dobrze, że koń nie był krzyżacki- mógłby mu łepetynę jak stary dzbanek roztłuc. Te współczesne, wychudzone folbluty nie mają już takiej pary w nogach.
http://deser.gazeta.pl/deser/7,111857,20351728,dzokeja-kopnal-kon-wezwano-karetke-a-ta-przejechala-po.html#BoxNews2Img
Taki był dowcip o Jurandzie z "Krzyżaków", kiedy pokaleczony przez tychże Krzyżaków probuje wyjaśnić, kto mu to uczynil i robi znak krzyża. Odbiorcy tego komunikatu zakrzyknęli z przejęcia- pogotowie ci to zrobiło?!?!?!?!
Dobrze, że koń nie był krzyżacki- mógłby mu łepetynę jak stary dzbanek roztłuc. Te współczesne, wychudzone folbluty nie mają już takiej pary w nogach.
piątek, 1 lipca 2016
Temat TYLKO dla kobiet!!!
Kapelusze w Ascot
Jak ja- zawsze pragnąca być damą w kapeluszu, mogłam
zapomnieć o tym temacie????
Generalnie wiem, że pisanie dzisiaj o czymkolwiek, co nie
jest piłką nożną (swoją drogą nasza drużyna była naprawdę SUPER!), nie ma
sensu, ale zaryzykuję.
No więc z czego są
słynne wyścigi w Ascot? Z koni? W życiu! Dacie
u wujka google hasło „wyścigi w Ascot” i
…ani pół konia nie ujrzycie, chyba, że w kapeluszu:
Wyścigi
konne Royal Ascot w Berkshire
W Berkshire
rozpoczęły się wyścigi konne Royal Ascot. To ważne brytyjskie wydarzenie odbywa
się na torze Ascot w hrabstwie Berkshire. Impreza stanowi okazję do pokazania
się w jak najbardziej oryginalnym nakryciu głowy. Panów obowiązują tradycyjne
cylindry.
No więc moja słabość do kapeluszy powinna dawno temu wywołać
ten wpis.
W tym wszystkim królowa angielska (powinnam pisać dużą
literą?), to bułka z masłem, nuda prowincji, kapelusz dla jej wysokości zrobiła
modystka z Pcimia Górnego, przefarbowany męski cylinder dodanym kwiatkiem- sklep "Wszystko po 2,50zł," Będzin, hale),
dydaktyczny model do nauki o bryłach obrotowych:
Pomyślałam sobie, że nie mam szans na bycie damą, bo
wysławiam się za mało elegancko;-(( chociaż Beata Tyszkiewicz słynie z używania
przekleństw… a dama niezaprzeczalna… gdzie mi do niej…
Hahaha chciałam znaleźć jakieś zdjęcie Damy Beaty T. na
koniu i zamiast tego znalazłam zdięcie jej uroczej córki- z koniem;-)
...oraz taki tekst (o innej damie polskiego showbiznesu) z… Newsweeka, no niemożliwe!!:
To był moment!
Spokojna przejażdżka konna mogła skończyć się bolesnym upadkiem. Koń, którego
dosiadała Kinga Rusin (40 l .),
spłoszył się i chciał stanąć dęba! W ciągu kilku sekund dziennikarka musiała
zapanować nad sytuacją i utrzymać się w siodle.
Jazda konna to piękny i stylowy sport, ale
potrafi być również bardzo niebezpieczny. Nawet tak wprawny jeździec, jak
jurorka "You Can Dance" musi liczyć się z tym, że wierzchowiec w
każdej chwili może się spłoszyć lub zdenerwować.
Na
szczęście Rusin wie, jak ujarzmić dzikie zwierzę. Jej reakcja była natychmiastowa.
Odchyliła się w siodle, by utrzymać równowagę i popuściła wodze. Koń
najwyraźniej zrozumiał, że ma do czynienia z doświadczonym jeźdźcem i szybko
się uspokoił, a pani Kinga mogła kontynuować swoją przejażdżkę.
Takich pierdół dawno nie czytałam (chyba, że własne
teksty). „Prawie” ją zrzucił, ‘prawie” stanął dęba, koń szybko się uspokoił,
przejażdżkę kontynuowano… - to właściwie, co się stało???? Jakbym miała liczyć moje „prawie” upadki, to
Giness byłby ze mnie dumny, a gdzie w tym wszystkim "dramat"??? Chodzi o rodzaj gatunku literackiego, bo życiowy dramat trwający 3 minuty, to chyba nadużycie jezykowe godne samego najaśniejszego prezesa.
Więc oprócz kapeluszy było coś o koniach;-))
Nie byłabym sobą, nie zamieszczając tego:
Subskrybuj:
Posty (Atom)