wtorek, 19 kwietnia 2016

Impresjonizm- czyli obrazki z jazdy AD 17 kwietnia 2016

Matko, co tu tyle ludzi?”, grillują, ganiają za psami odbierając im kiełbasę, kładą tę kiełbasę w prowokujących miejscach, karmią nią psy i dziadków (dziadkowie chcą tylko z węglem- bo dobrze robi na kiszki), plotkują o goleniu koni – to kawałek końskiej nogi lub zabawa polegająca na likwidacji sierści z grzbietu konia;-), czochrają te konie, nóg im podnieść nie umieją (głównie to dzieci- bo starzy to nawet nie próbują), ogłowia założyć też nie umieją (babcia z matką- nie, nie matka konia, tylko dziecięcia, które ma być amazonką w błękitnym śpiochu, wzięły ogłowie niczym płachtę na byka – koniowi opadła szczęka z wrażenia…więc wzięłam podniosłam tę szczękę, założyłam w/w ogłowia  - od razu 5 koniom z rzędu ( z rzędem też pomogłam)), miałam ochotę jeszcze komuś- a co, najchętniej to pewnej pyskatej posłance- bo kobyła żująca wędzidło jest mniej awanturującą się;-).
Dzieciorów cała zgraja, mała, mniejsza i najmniejsza (gender żeński rozrośnięty do nieprzyzwoitości!! A co na to kręgi określone?), na jeździe kobyła mnie molestowała (przesadziłam- nie mnie tylko mojego wałacha- ale głupia- wałacha!!!), wyśliniła dziewczę na niej jeżdżącą, potem były bryki,  fule i swawole, słoneczko na koniec zaświeciło w wydaniu Kasi- i powiedziało- że nie będziemy rozsiodłowywać nieboraków, bo już kolejna szarańcza na nie czeka… „szarańcza” to moja wizja czekających, co brykali najpierw wzdłuż padoku płosząc konie, ku swojej i koni uciesze, które na bryk odpowiadały brykiem albo może i wybrykiem. Na koniec oferowano mi kiełbasę, piwo, zabraniano pić kranówy i tak powinna wyglądać niedziela wiosną!!
 PS obrazków nie dołączę! - nie zrobiłam
ZAPOMNIAŁAM DODAĆ! pojawił się pewien rekwizyt... różowy palcat z gwiazdką na końcu... chyba jakaś księżniczka Barbie to miała... uważajcie konie- dotknięcie powoduje, że sierść nabiera fosforyzującego różowego koloru a grzywa fioletowej poświaty. Uciekajta koniska lepiej od tej landrynkowej  terapii!!


niedziela, 10 kwietnia 2016

Baba z wozu... koniowi na grzbiet

ale na jakim siodle? Nawiedził mnie ten temat, więc go zgłebiłam i znalazłam parę smakołyków:
http://www.stajniatrot.pl/texts/mondre/sidsad1.html

Mój ostatnio ulubiony Dariusz Caballeros w ogóle go nie tknął... hmmm

Czytając powyższy link zastanawiam się, w jakim siodle  Królowa Bona jechała naówczas, kiedy spadła i poroniła przyszłego księcia. Bardzo to odchorowała, fakt okoliczności (jazda konna) został zapisany w kronikach:

Niedźwiedź i JagiellonowieNie jest wykluczone, że pewien niedźwiedź wpłynął na losy dynastii Jagiellonów: sprowadzono go z Litwy do Niepołomic i, na życzenie króla Zygmunta, wypuszczono z klatki. Zwierzę rozochociło się, pokaleczyło paru ludzi, spowodowało panikę, skutkiem czego królowa Bona spadła z konia i poroniła; dziecko to było chłopcem. Gdyby przyszedł na świat prawidłowo, mógłby, jako młodszy brat bezdzietnego Zygmunta Augusta, odziedziczyć po nim tron (dynastia, choć obieralna, była jednak w praktyce dziedziczna), mieć synów i przedłużyć linię Jagiellonów na tronie polskim.
lub: W 1527 roku w Krakowie wybuchła epidemia. Król Zygmunt I Starty wraz z królową Boną schronili się przed nią, wyjeżdżając do Niepołomic. W tym czasie król urządzał wiele polowań. Specjalnie na jego życzenie sprowadzono wielkiego litewskiego niedźwiedzia. Według legendy podczas polowania niedźwiedź zaatakował królową Bonę, którą wystraszony koń zrzucił z siodła. Królowa była wtedy brzemienna. W wyniku upadku poroniła syna, któremu nadano imię Olbracht i pochowano w podziemiach Kościoła w Niepołomicach. Na pamiątkę tego nieszczęśliwego wydarzenia miejsce wypadku nazwano Poszyną, gdyż mieszkańcy Niepołomic zwykli mówić, że królowa pojechała tam "po syna".

Niestety o siodle nic nie napisano- może w męskim by nie spadla? Swoją drogą ciąża była chyba dość zaawansowana, trochę to było nierostropne z jej strony, ale świadczy o tym, ze kobiety nie dawały się zagonić tylko do "garów i miotły", lubiły sportowe rozrywki także. 
Jeszcze taki komentarz o Bonie i koniach znalazłam: She read classic masterpieces and studied law and history. In addition to her native Italian, she was fluent in Spanish and Latin. She knew how to dance and horse riding was never a problem to her. It is worth noting that Polish princesses of that time would never dream of such education.

In 1525 Prussian elector Albrecht Hohenzollern paid homage to the Polish King Sigmund I. This act was the last of Bona's political intrigues, efforts and wise strategizing. 

On that day "one hundred servants followed the Queen. All the dames of court surrounded her. Although they were all dressed beautifully, Bona's beauty shined the most. She wore a wonderful pale green dress with silver embroidery and jewels attached to it. Even the head-dress of her horse was decorated with jewels and glittered in the sun." 
Parę XV i XVI wiecznych  miniatur - jak widać różnie kobiety jeździły:



Tu niezłe amazonki 






Joanna D'arc





Babka polująca z sokołem... rycina niemicka 
Wszystkie wzięte ze strony:



sobota, 2 kwietnia 2016

Telenowela dla wtajemniczonych

Bury Tabun i upadłe anioły (w końcu zawsze jakiś się znajdzie;-)) Tym razem były dwa;-)
Telenowela w wydaniu uczestniczek przejażdżki w Burkach. No więc było tak- teren;-))))))))))))))))))  Przydzielono mi małą „hucatą” kobyłkę, fajnie- jak spadnę, to będę miała blisko, jak wsiadać- to też nisko  i w ogóle ją lubię. Nie wiem tylko po co mam zawsze zakładać jej stringi jak  w jakimś lokalu nocnym do tańca na rurze.  No dobrze, stringi założone, jeszcze  tylko te sznurki do tych szmat na pysku i mamy ją gotową. Bez paru fotek się nie obędzie, sweetfocia z uśmiechem numer 5 , jedziemy! Ale, ale, dlaczego ja za tą piękną skarogniadą kobyłą o imieniu  Grenadiera?  Jak ja się mam czuć? A co gorsza jak moja mała kobyłka- jak Piętaszek? Sanchpansa przy Don Kichocie? Lolek przy Bolku? No dobra- Wołodyjowski też był mały- ale konia miał wielkiego i białego- bo białe powiększa.

Ja na tej myszatej (pewnie dlatego Kamis jej nie lubi, że myszata)





Jak tak sobie jedziemy, to najpierw łup-cup i dwie zrzutki – koleżanka jakaś zagubiona (spacerek jej się zakręcił) podnosi się z gleby, dobra jest, wio dalej.
Zaczynamy snuć opowieści stajenne- że Kamis (przystojny szczupły szatyn) ma co prawda nerwowy charakter (złośliwi twierdzą, że paskudny) , ale ładną prezencję i po przejściowej depresji w ostatnią zimę, zaczyna interesować się kobietami. Niestety uczucia źle ulokował- zapragną pięknej, pełnej gracji i osobistego uroku Desiry (samo jej imię, to jak grzech pożądania…). Wyraźnie nasz amant preferuje duże kobiety, bo małej zgrabnej Graffy w ogóle nie dostrzega. W konkurach do dużych jest jednak tłoczno, bo jeszcze stary wiarus Hubal, choć w 39 (1939 –wyjaśnienie dla małolatów) dorobił się kontuzji, dziarsko zawija z innymi facetami. Dwaj bliźniacy- mali i poczciwi (mało kto ich odróżnia, choć ostatnio jeden ma grzywkę w stylu Indian znad Orinoko – więc na parę miesięcy pomoże), Jeszcze dwóch Indian- jeden Apacz Łaciak – mały i uparty, drugi wielki i biały o przydomku Gawrosz- co oznacza to samo- znaczy chuligana z przedmieść Paryża. No ten większy jest chuliganem na bank- raz mnie kopnął!! Szuja jedna, chociaż ostatnio zdobył trochę ogłady i wykształcenia, więc zachowuje się z większą klasą.
Jak potoczy się ta Stajno-nowela dowiecie się w kolejnych odcinkach.



(foto ze strony stajni Tabun w Burkach)