niedziela, 20 grudnia 2015

Szarańcza z XIII wieku

Ostatnio dostałam książkę opowiadającą o historii Będzina. Wychodzi na to, że XIII wiek mijał będzińskim mieszkańcom pod strachem tatarskich najazdów. Mali, dzicy ludzie atakowali niczym szarańcza - wyobraźcie sobie dziesięć tysięcy małych koników z dzikimi, nieokrzesanymi jeźdźcami, rabującymi, gwałcącymi i palącymi wszystko co się ruszało a nawet nie ruszało.

Wtedy to strzała z łuku przebiła najsłynniejsze gardło trębacza z Krakowa, wymordowano oprócz zwykłych obywateli także władze Sandomierza i okrucieństwo przyjeżdżających z nikąd i wracających do nikąd Tatarów przeszło do legend. Miasta fortyfikowano, co trochę studziło zapędy najeźdźców, gdyż walka polskich, czy też śląskich rycerzy przeciw tym … karłom.. No bo ci nasi- dorodni, na mleku z miodem wyrośli, trochę z Niemcami pokrzyżowani- co im dobrze na wzrost zrobiło a tu swołocz jedna mała za szybka- widać ten kumys (sfermentowane końskie mleko) z tatarem (mięsem końskim pod siodłem macerowanym) nie na wzrost ale na szybkość wpływał.

Żarty, żartami ale mi trochę żal naszych przodków, wymordowanych przez jakąś szaloną szarańczę. Zaczęłam zastanawiać się jak można  było powstrzymać tę rzekę ludzi- konie- KONIE! Najważniejszy ich środek transportu, bez nich nic by nie znaczyli. Co można było zrobić? Pomysł- wytruć- ale jak 10 tysięcy koników??  Okrutne – bo cóż te biedne zwierzaki zawiniły – ale kiedy miałabym wybierać między życiem ludzi a hucułami…

 


I tak sobie snuję te opowieści i nagle – stop- matko, jeśli ktoś odniesie te historie z początków istnienia Będzina do obecnych dyskusji o imigrantach…  nie, to zupełnie inne historie- i nie mylmy ich proszę!


Dla rozrywki parę obrazków małych koników i jednej Kasi:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz