sobota, 13 września 2014

Gdzie konie poniosą

Ilu z was poniósł koń??? Bez podtekstów proszę, bez tego gołego faceta biegnącego przez pole a narysowanego przez Mleczkę.
No więc czasem ponoszą.
Przez konia byłam poniesiona dwa razy, bo wilk, to nosił parę razy, ale mnie nie;-( nawet jak robiłam za czerwonego kapturka dla jednego takiego…
Jadę więc pewnego pięknego kwietniowego dnia na Benapim. Ciepło, ptaszki fruwają, dusza śpiewa, próbując je zagłuszyć. Nic z tego, wszystko zagłusza tętent kopyt mojego konia, który na jednej polnej drodze ruszył „z kopyta” a właściwie z czterech.  Rwie jak szalony, nawet nie próbuję go zatrzymać, wszystkimi czterema łapami wbiłam się w niego, nie dam się zrzucić ( wizualizuję sobie odbite nerki i od razu jeszcze mocniej w siodle, a złamany obojczyk?? kark? sama jestem, nikt mi nie pomoże...), Zatrzymać nie mam szans, lepiej poczekam trochę, może mu się znudzi. Pewnie szybko by mu się nie znudziło, gdyby nie to, że droga wiodła ostro pod górę. Uff wreszcie osłabł, za to zaczął charczeć, jakby miał zdechnąć. Bezczelny jeden, najpierw mnie olewał, a teraz sceny robi? Co ja powiem właścicielowi? Że ta potwora popełniła samobójstwo? Opieprzyłam dziada solidnie, położył uszy po sobie… ogon też. No nie zdechł, za to do końca spaceru jak tylko przyszło do galopu, to nóżkami przebierał drobniutko… niczym panienka, co pragnie siusiu, byle się tylko nie zadyszeć, nie spocić pod paszkami!

Ale to nie był mój pierwszy raz, kiedy koń mnie poniósł… pierwszym razem byłam piękna i młoda a on nieletni… ale tę historię opiszę później.


Na Benapim



4 komentarze:

  1. Ale fajny srokacz *-*
    http://cherrys-world01.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacna hahah :D Nie no fajnie wygląda z tym koniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja myslałam, że wypomnisz mi pięty, krok konia ujety w złym momencie... itp.. itd... dzień dobroci dla niezguł? haha

      Usuń