Dawno nic nie napisałam – wstyd… nie umiem jednak pisać, jeśli nie
mam koncepcji tekstu, bo nie chce zapisywać głupot, typowych dla blogów: jest 8.15 właśnie jem bulkę z masłem i
serem.. żółtymJ W końcu, żółty to fajny, pozytywny kolor!
No więc pozwolę sobie dzisiaj o sile spokoju. Doświadczyłam tego tydzień temu. Zaczęło się od miłej
pani z nastoletnia córką. Pani nie umiała wyczyścić kopyt i ubrać ogłowia koniowi, bo… się trochę bała.
Zwierzę wyczuło to natychmiast i robiło dokładnie to, co moi uczniowie w
podobnych sytuacjach- jaja z człowieka.
Charyzma i spokój w takich wypadkach jest JEDYNĄ metodą działania.
Doświadczyłam tego 15 minut wcześniej, gdy jedna nastolatka poszła
po konie i stała się czynnikiem zapalnym pewnej końskiej awantury- zbyt
gwałtownie potraktowała konie na padoku, one przejęły tę gwałtowność i w
rezultacie się skopały. Niefajnie. Ale niefajnie jest też obrzucać konia
wyzwiskami, że jest … jaki jest. TO JEGO (huculskie) doświadczenie, karze mu
kopać innego, tysiące lat uczył się tego. Te, które były uległe, wymarły wieki
temu. Czysta psychologia.
Kiedyś mój mąż zaatakował naszą psicę, że jest podła, bo warczy na
niego, kiedy przechodzi obok niej, gdy ta zajada kość. Biedna suka była u nas
może drugi tydzień, wcześniej spędziła pół swego życia w przytułku. JAKIE miała
doświadczenia- wałczyć o swoje, nie ufać nikomu. Teraz nie warczy na nas,
minęło ponad dwa lata, pozwala sobie dłubać w misce, wie, że nie zabierzemy jej
tej kości. Hucuł też nie ufał, tylko siła naszego spokoju mogła zażegnać
awanturę.
Nie nadaje się na nauczyciela człowiek, który sam się nakręca i
przez to nakręca innych ( nie powinnam być nauczycielem!! - jestem crazy
emocjonalna, ale przez lata nauczyłam się kontrolować swoje emocje… prawie:-).
Radzę to wszystkim, którzy zajmują się dziećmi lub zwierzakami;-))