czwartek, 12 grudnia 2013

Jak mam rodzić, to tylko w stajence

Tak z okazji świąt Bożego Narodzenia naszła mnie ochota podzielenia się pewną refleksją towarzyszącą mi od wielu lat.
Historia była taka- mała miejscowość – nazwijmy ją Betlejem, organizowała 100 lecie tamtejszego Zespołu Szkół Budowlanych.
Rozesłano ogłoszenia z zaprosinami do wszystkich okolicznych miast. Towarzystwo się poderwało, chłopaki, dawaj!!
Marysia (żona Józka, który kończył ciesielkę) była w zaawansowanej ciąży i nie miała ochoty jechać na imprezę. Ale jak facet chce spotkać kolegów ze szkoły, to siły nie ma. Zapakował ją w stare punto i hajda. Wytrzęsło bidulą do imentu, brzuch i dzidziuś w nim naskakał się jak karp w siatce przed świętami… no ładnie, a w Betlejem tłumy szalejących, już solidnie podpitych  facetów. Obściskuję się i ślinią z dawno niewidzianymi kolegami.
Józek  nie"zabukował" noclegu , nie było Internetu!
Oczywiście w „Chłopskim jadle” wszystko zajęte, pokoi wolnych nie ma, agroturystyka pęka w szwach, właściciele zacierają ręce.  Maria na ostatnich nogach. Józek chwalił się, że ma kolegów, znajdzie nocleg, ale gdzie tam, u każdego brat, swat, albo cała familia.
I wszystko wyglądało beznadziejnie, aż tu przed wędrowcami nagle i niespodziewanie  z ciemności wyłania się STAJNIA.
Konie spokojnie żują sieczkę, jakaś kózka do towarzystwa, ciepło, przytulnie, daleko od zgiełku imprezy, pachnie sianem.
Józek znalazł kąt, przykrył derką snopki siana, Maria z ulgą opadła na to legowisko.
Tu nie dochodziły wrzaski pijanej zgrai kolegów, którzy spotkali się po latach i opijają stare wygłupy. Nikt nie przeszkadza, nawet żadna migdaląca się para nie wpadła na pomysł zaznania tu przyjemności. Kobieta zapatrzyła się w wewnętrzne światło...

KTO TO WYMYŚLIŁ, ŻE W KARCZMIE JEST FAJNIE RODZIĆ, A W STAJNI TO PONIŻAJĄCE???


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz