Dwa
razy w życiu ( na szczęście tylko dwa) byłam w sytuacji ekstremalnego stresu
(śmierć mojego taty (1997) i wypadek samochodowy mojego męża (marzec 2015)). W
obu wypadkach moje napięcie wszystkich mięśni, kamień w żołądku, wręcz ból w
trzewiach rozluźnił – koń…
Kiedy wsiadałam czułam ten ból, z trudem się rozciągałam.
W obu wypadkach moje instruktorki dostrzegały to zmaganie się z własnym stresem
i ciałem… ale koń koi… kołysze, usypia stres i mięśnie… łagodnie, powoli, krok po kroku moja głowa
zajęła się jadą, moje mięśnie wykonywaniem ćwiczeń, coraz sprawniej się
poruszam, kłus już nie taki sztywny, kanciasty, miękko, delikatnie, harmonijnie…
po godzinie czułam się zrelaksowana, mięśnie przypomniały sobie zapomniany już ruch…
ulga, zmęczenie, w głowie odrobina spokoju…
Wpis
ten dedykuję WSZYSTKIM tym, którzy poddani traumatycznym przeżyciom nie mogą znaleźć
spokoju, kiedy stres paraliżuje ich ruchy. Tylko wysiłek fizyczny, tylko zmęczenie
i siódme poty pomogą zwalczyć traumę i stress. Sprawdźcie.